Test roweru treningowego Wahoo KICKR Bike
Zacznijmy od tego, że jak przystało na rower stacjonarny KICKR Bike jest wielki i ciężki. Nie dane mi było zobaczyć jak wygląda fabrycznie zapakowany, ponieważ przyjechał do mnie busem i na dodatek już złożony, jednak domyślam się, że jeśli mieszkacie przykładowo na 3 piętrze to kurier ma pełne prawo odmówić przyniesienia pod drzwi 42-kilogramowej paczki o wymiarach 135 x 88 x 34 cm. W moim przypadku było nieco łatwiej, bo pod ramą roweru znajdują się dwa kółka, dzięki którym możliwe jest przemieszczanie w poziomie po podniesieniu przedniej części roweru. Podobno rower po wyciągnięciu z paczki i przykręceniu bocznych nóg wymaga tylko wsadzenia sztycy i kierownicy do uchwytów oraz podpięcia przewodów klamkomanetek. Nie liczcie także na schowanie KICKR Bike po treningu. To nie ten kaliber. Pozostaje dedykowane pomieszczenie potocznie zwane jaskinią lub przyzwolenie od lepszej połowy na uznanie go za element dekoracyjno-użytkowy. Ile miejsca na niego potrzeba? KICKR Bike ma 120 cm długości i 80 cm szerokości, czyli nieco mniej niż rower wpięty do trenażera. Z wyglądu też mu zresztą bliżej do roweru wpiętego w trenażer (poza brakiem przedniego koła) niż do roweru stacjonarnego. Firma Wahoo Fitness zdecydowała się na jak najwierniejsze odwzorowanie roweru szosowego wraz z jego górną rurą co dzięki zastosowanym rozwiązaniom pozwala błyskawicznie dopasować pozycję na rowerze, ale odbywa się kosztem wygody wsiadania na niego. Nie ma szans na lekkie pochylenie KICKR Bike niczym własnej szosy, tutaj trzeba stanąć na palcach i wysoko podnieść nogę żeby na niego wsiąść.
Zanim jednak dosiądziemy KICKR Bike to trzeba podpiąć go do prądu. Owszem, bez zasilania także można pedałować, ale elektromagnetyczne koło zamachowe o masie blisko 6 kilogramów wraz z systemem regulacji nachylenia roweru do poprawnego działania, wymagają zasilania zewnętrznego. Wspomniane elektromagnetyczne koło zamachowe posiada zdalną regulację obciążenia aż do 2200 W przy prędkości 40 km/h, a mechanizm zmiany nachylenia roweru ma możliwość symulowania podjazdów do nachylenia 20% i zjazdów do nachylenia 15%. Mamy więc do czynienia z przeniesieniem wszystkich technologii znanych z poprzednich urządzeń do treningu stacjonarnego amerykańskiego producenta. O ile przystawka Wahoo KICKR Climb także umożliwia symulowanie podjazdów przez zmianę nachylenia roweru, to w przypadku Wahoo KICKR Bike oś obrotu nie znajduje się w tylnym kole, a niemal identycznie jak w rzeczywistości w środku ciężkości roweru.
Użytkownik ma możliwość ustawienia pozycji na KICKR Bike według własnych potrzeb błyskawicznie regulując:
-
wysokość siodełka (ang. saddle height), czyli pionową odległość do środka wkładu suportu do poziomego środka profilu siodełka,
-
przekrok (ang. standover height), czyli pionową odległość od rury górnej do podłoża,
-
reach, czyli poziomą odległość od środka wkładu suportu do środka osi kierownicy,
-
stack, czyli pionową odległość od środka wkładu suportu do środka osi kierownicy, oraz
-
setback, czyli pozioma odległość od czubka siodełka do środka wkładu suportu.
Ponadto dzięki specjalnej konstrukcji korby użytkownik ma możliwość doboru jej długości w zakresie od 165 do 175 mm poprzez wybór odpowiedniego otworu do instalacji pedałów. Rozwiązanie to jest genialne w swojej prostocie i uniwersalności. Wszystko to przekłada się na możliwość doboru pozycji dla osób o wzroście od około 152 cm do około 193 cm. Konstrukcja roweru pozwala natomiast na korzystanie z niego osobom o masie do 113 kilogramów.
W procesie ustawiania swojej pozycji na rowerze pomocne okaże się skorzystanie z aplikacji Wahoo i wybranie jednego z trzech trybów. Pierwszy z nich polega na wprowadzeniu wyników pomiaru roweru po sesji bikefittingu i na ich podstawie otrzymamy zestaw ustawień wymienionych wcześniej sześciu parametrów. Drugi sposób polega na zrobieniu zdjęcia roweru na którym jeździmy, zaznaczenie na zdjęciu kilku kluczowych punktów i podanie poziomej odległości pomiędzy piastami i długości korby jako wartości referencyjnej, w wyniku czego otrzymamy zestaw ustawień wymienionych wcześniej sześciu parametrów. Trzeci sposób to podanie swojego wzrostu i wewnętrznej długości nogi oraz preferencji co do pozycji, a aplikacja poda nam zestaw ustawień wymienionych wcześniej sześciu parametrów. Następnie zwalniając specjalne blokady ustawiamy rower zgodnie z zaleceniami, przykręcamy pedały i niemal jesteśmy gotowi do jazdy.
Zmiana pozycji na rowerze według własnych preferencji jest łatwa, szybka i nie wymaga żadnych narzędzi. Po prostu zwalniamy blokady i zmieniamy żądany parametr. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby w mgnieniu oka zmienić pozycję dla innego użytkownika. Jest to kolejna zaleta KICKR Bike, ponieważ w przypadku kilku domowników z niego korzystających nie ma potrzeby posiadania kilku trenażerów, czy zmieniania rowerów na jednym trenażerze. Wystarczy zwolnić kilka blokad i w kilkadziesiąt sekund ustawić rower „pod siebie” znając parametry.
Proces konfiguracji roweru kończymy w aplikacji Wahoo poprzez zdefiniowanie masy użytkownika, a także wybranie grupy osprzętu, ilości i rozmiaru tarcz z przodu oraz rodzaju kasety. Poprawna masa potrzebna jest do idealnego odwzorowania inercji, a zdefiniowanie osprzętu ma na celu jak najdokładniejsze odwzorowanie rzeczywistego roweru i sposobu zmiany przełożeń. A trzeba przyznać, że obok zmiany nachylenia roweru zmiana przełożeń jest jedną z najmocniejszych stron tego roweru. Ergonomia klamkomanetek stoi na najwyższym poziomie i ani razu nie odczułem dyskomfortu podczas korzystania z nich. Producent zdecydował się na wyposażenie roweru KICKR Bike w klasyczną szosową kierownicę i umieszczenie na niej klamkomanetek łudząco podobnych do najwyższych elektronicznych modeli firmy Shimano.
Zmiana przełożeń odbywa się zatem za pomocą klamkomanetek, którymi można też hamować. Naciśniecie hamulca powoduje zwiększenie oporu na kole zamachowym oraz jego wyhamowywanie. W aplikacji możemy zdefiniować w jaki sposób zmieniane są przełożenia i odwzorować zachowanie klamkomanetek elektronicznych i mechanicznych grup osprzętu firm Sram, Shimano i Campagnolo. Jedyne czego brakuje to możliwości zmiany wielu przełożeń za jednym naciśnięciem przycisku. Wybierając przełożenia możemy zdecydować się na 1, 2 lub 3 tarcze z przodu, a z tyłu wybrać kasety liczące od 9 do 12 rzędów. Ma to o tyle znaczenie, że decydując się na przykład podjeżdżanie pod Alpe d’Zwift warto wybrać kasetę mającą 32 zęby.
Na górze lewej klamkomanetki umieszczono dwa przyciski za pomocą których można zmieniać nachylenie roweru KICKR Bike. Po zmianie nachylenia na wyświetlaczu prezentowana jest jego aktualna wartość. Za zmiany nachylenia roweru może odpowiadać także oprogramowanie zewnętrzne. Po boku wyświetlacza znajduje się przycisk za pomocą którego można zmieniać sposób sterowania nachyleniem roweru (klamkomaneta lub aplikacja zewnętrzna). Po boku klamkomanetek znajdują się przyciski podobne do przycisków sprinterskich firmy Shimano. Od niedawna odpowiadają one za sterowanie w aplikacji Zwift. Jedynymi przyciskami, którym jeszcze nie przypisano funkcji są dwa przyciski umieszczone na górze prawej klamkomanetki, choć z czasem na pewno i one znajdą swoje zastosowanie.
Na wspomnianym wcześniej wyświetlaczu prezentowane są przełożenia odpowiednio z przodu i z tyłu, przy czym 1 z przodu oznacza najmniejszą tarczę, a 1 z tyłu największą zębatkę. Przy zmianie nachylenia roweru na wyświetlaczu znikają przełożenia i prezentowana jest przez chwilę aktualna wartość nachylenia. Zmieniając przełożenia klamkomanetki wydają delikatny odgłos co upewnia nas w zmianie przełożenia i nie ma potrzeby kontrolowania tego na wyświetlaczu. Inni producenci umieścili swoje wyświetlacze na kierownicy i niektórym osobom może przeszkadzać umiejscowienie wyświetlacza na rurze górnej, jednak jak dla mnie nie ma to absolutnie znaczenia. Informacja o aktualnym przełożeniu wysyłana jest do kompatybilnych aplikacji zewnętrznych w standardzie Bluetooth i można czuć lekki niedosyt z powodu pominięcia przesyłania tego parametru do liczników/zegarków w standardzie ANT+. Dodatkowo wyświetlacz wyposażony jest w port USB, który można wykorzystać na przykład do ładowania telefonu lub licznika podczas jazdy.
Do sterowania obciążeniem roweru potrzebne jest aplikacja zewnętrzna lub kompatybilny licznik/zegarek. W tym celu wykorzystywane są protokoły ANT+ FE-C lub Bluetooth Smart FMTS. Dodatkowo za pomocą ANT+ i Bluetooth Smart transmitowane są wartości mocy (całkowitej, ponieważ nie jest mierzona moc po lewej i prawej stronie), kadencji, prędkości i nachylenia. Dokładność pomiaru mocy wynosi ±1%, a jej wartość kompensowana jest wraz ze zmianą temperatury. Sam miernik nie wymaga natomiast kalibracji ze strony użytkownika. Co ważne, łączność Bluetooth Smart pozwala na połączenie się z trzema urządzeniami jednocześnie.
Niezależnie czy obciążenie i nachylenie roweru będzie nam narzucał Zwift, czy będziemy to robili za pomocą aplikacji Wahoo Fitness pierwszym co poczujemy jest niesamowicie realistyczne odwzorowanie odczucia z jazdy. Elektromagnetyczne koło zamachowe błyskawicznie odpowiada zmianą obciążenia. Przy przyspieszaniu cechuje się świetną inercją. Podobnie podczas zjazdów, co wynika ze wspomagania silnikiem. Przykładowo na koniec zjazdu nie trzeba rozkręcać koła zamachowego od przysłowiowego zera, ponieważ silnik będzie odpowiednio je napędzał, zupełnie tak jak miałoby to miejsce podczas zjazdu w rzeczywistości. Przy tym wszystkim koło zamachowe jest bardzo ciche. Na identycznym poziomie jak trenażer KICKR piątej generacji, czy Tacx Neo. Dopiero przy bardzo wysokiej kadencji, powyżej około 110 obrotów na minutę, słychać nieco głośniejszą pracę, ale jest to ledwo wyczuwalne. Trenowałem na rowerze Wahoo KICKR Bike przez miesiąc i podczas zarówno krótkich sprintów, jak i dłuższych odcinków tempowych, nie zaobserwowałem żadnych problemów.
Konstrukcja roweru jest na tyle stabilna, że nawet podczas najbardziej eksplozywnych wysiłków rower nie buja się na boki. To co zwróciło moją uwagę to brak tzw. efektu spirali śmierci. Efekt ten występuje w momencie gdy generując stosunkowo wysoką moc zacznie spadać kadencja, a w trenażerach moc wyrażana jest jako iloczyn kadencji i momentu obrotowego. W trybie ERG, czyli utrzymywania stałej mocy spadek kadencji oznacza wzrost obciążenia, a ciągle wzrastające obciążenie powoduje dalszy spadek kadencji aż do momentu kiedy nie można dalej pedałować. Dopiero zatrzymanie koła zamachowego pozwala na ponowne jego rozkręcenie do zadanej mocy. Oprogramowanie roweru KICKR Bike jest bardzo przeczulone na punkcie zapobiegania „efektowi spirali śmierci” i potrafi go rozpoznać o wiele szybciej niż inne trenażery wdrażając wówczas protokół powrotu do zadanej mocy i wznowienia trybu EGR.
Jeśli komuś nie pasuje fabrycznie zamontowane siodełko, kierownica, czy chciałby dołożyć lemondkę, to nie ma żadnych przeciwskazań przeciwko ich wymianie. Komponenty te są w standardowych rozmiarach i ich demontaż nie różni się od demontażu w przypadku klasycznego roweru szosowego. Jeśli komuś brakuje uchwytów na bidony czy miejsca na komputer albo tablet to producent posiada świetne biurko dedykowane do swoich trenażerów. Po co na siłę robić z KICKR Bike wielbłąda czy rower wyprawowy skoro jest Wahoo KICKR Desk? Owszem, za pół ceny KICKR Bike można kupić inny trenażer producenta i przystawkę KICKR Climb, ale nie o to tutaj chodzi. Tutaj mamy do czynienia z bezkompromisowym wyczynowym stacjonarnym rowerem treningowym. Na dodatek niesamowicie uniwersalnym i przygotowanym na długie lata rozwoju technologii. Zastosowanie wszystkich obecnych standardów komunikacyjnych i kilku furtek pozwala sądzić, że sprzęt ten szybko starzeć się nie będzie w sensie technologicznym.
Chcąc szukać na siłę wad KICKR Bike można się przyczepić do umieszczenia wyświetlacza w nienajlepszym z możliwych miejsc, braku uchwytów na tablety/telefony, konieczności zasilania zewnętrznego czy obecnie niedziałających przycisków. W moim przypadku są to tak na prawdę szczegóły nie zmieniające ogólnej oceny roweru. Moglibyśmy dyskutować nad tym czy jego cenę (15 999 złotych) można uznać za wadę, ale w mojej ocenie nią nie jest. Wahoo KICKR Bike nie jest dla każdego. To już ustaliliśmy wcześniej. Jest drogi i wymaga dużo miejsca przez co grono potencjalnych nabywców znacznie się zawęża, co wcale nie oznacza, że nie znajdą się na niego klienci. Gdyby tak było to nie istniałyby samochody osobowe kosztujące kilkaset tysięcy złotych. Jednak Ci, którzy się na niego zdecydują powodów do narzekań mieć nie będą. Jest to po prostu świetny rower stacjonarny.
Tekst ukazał się również na stronie naszosie.pl w lutym 2021 roku. A
Fot: Tomasz Wienskowski - InsideCamera.pl